Strona:PL Rolland - Clerambault.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z uprzejmym uśmiechem, rozwijał przed nim swoje wizje w duchu sceptyka Pyrrhona, spokojne i niszczycielskie...
Byli otoczeni oparami z otchłani i Clerambault podziwiał swobodę tego wolnego umysłu, który się usadowił nad brzegiem próżni i był z tego zadowolony, gdy wtem otwarły się nagle drzwi i służący wręczył panu Perrotin bilet wizytowy. Groźne widma duszy rozprószyły się natychmiast, drzwi zamknęły się nad próżnią, a oficjalny dywan na posadzce salonu zakrył jej miejsce. Perrotin, przebudzony, rzekł skwapliwie:
— Ależ naturalnie... Prosić.
A zwracając się do Clerambaulta, dodał:
— Wszak pozwolisz pan, drogi przyjacielu? To pan podsekretarz stanu w ministerstwie Oświaty publicznej...
Powstał szybko z miejsca i szedł na spotkanie swego gościa, młodego człowieka, z twarzą zupełnie ogoloną, która mu nadawała wygląd księdza, aktora albo jankesa. Głowę miał wysoko wzniesioną, tors wypukły okrywał krótki surdut otwarty, koloru popielatego, na którym widniała rozeta, oznaka walecznych i lokai. Starzec uradowany przedstawił nowoprzybyłemu gościowi swego przyjaciela:
— Pan Agenor Clerambault... Pan Hiacynt Moncheri...
Potem zapytał „pana podsekraterza stanu“, czemu ma zawdzięczać zaszczyt jego odwiedzin.
„Pan podsekretarz stanu“, wcale nie zdziwiony uniżonem zachowaniem się sędziwego mistrza, usiadł wygodnie w fotelu, z poufałą wyższością, jaką mu nadawało jego stanowisko urzędowe nad obydwoma znakomitymi mężami w dziedzinie myśli francuskiej: wszak był przedstawicielem państwa. Mówił przez