Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 23  —

pękać, a słynne sady pod Kaźmierzem otuliły się białą szatą. Zarośla po górach ożywiły się świergotem ptasząt, w polach na dobre rozpoczęły się wiosenne roboty. Cała przyroda ożyła.
Pokora poszedł wiercić otwory do zakładania nabojów dynamitowych, Pokorowa pilnowała wylęgu młodych kurczątek, Franio z zapałem zabrał się do ogródka, a Wacio po powrocie ze szkoły, pomagając ojcu w pracy, wyszukiwał pilnie osobliwszych, rzadziej spotykanych okazów dla profesora, jak nazywał pana Michalskiego. Nawet mała Antolka nie próżnowała, bo pasła kozę, która została powierzona pod jej wyłączną opiekę.
W czasie świąt Wielkanocnych rodzice z żalem postanowili, że Wacław, który właśnie kończył lat 14, tylko do wakacji będzie chodzić do szkoły, a potym musi wybrać sobie jaki fach i pójść do terminu, bo czas już, aby zaczął pracować na siebie.
— Cóż ty na to, mój synu? — spytała matka.
— A no cóż, proszę mamy. Co prawda, bardzo chciałbym się jeszcze uczyć w warszawskich szkołach od takich profesorów, jak nasz pan Michalski. Wiem jednak, że na to nie mamy funduszów. Wszystko, czego uczą w naszej szkole, już przeszedłem, nawet umiem więcej, szkoda-by tedy było czasu dalej chodzić. Dosyć już długo ojciec na mnie pracuje, a nim się czego nauczę, przejdzie jeszcze lat parę. Najwyższy więc czas wziąć się do roboty.
— A do czegoż masz ochotę? — spytał ojciec.
— Doprawdy, tatusiu, nie wiem. Chyba poszedłbym do kamieniarza, gdzie nagrobki robią, bom się tak już zżył z kamieniami.
— To ci się tylko tak zdaje. Tłuc kamienie,