Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 18  —

— Ty myślisz zapewne, że uczyć się można tylko z książki? Otóż, chodząc tu ze mną po górach, niejednego się nauczyłeś: pokazałem ci, jakie gniazda buduje sobie słowik, jak urządza sobie norę kret, jak gospodarują mrówki; a tam dzieciom w Warszawie opowiadam o roślinach, skałach, znajdujących się w nich odciskach i pokazuję im, jak to wygląda. A czy ty wiesz, skąd te muszle wzięły się w kamieniach?
— E... proszę pana, są to... są, nigdy o tym nie myślałem, jakim sposobem tam wlazły.
— One tam wcale nie właziły, bo nóg nie mają, ale uważaj tylko, to ci opowiem, jak się tam dostały. Widziałeś może kiedy, jak po ulewnym deszczu mętna woda zbiera się w rowkach, i brózdach i spływa z góry na dół, unosząc z sobą okruchy kory, zwiędłe liście, sosnowe igły, kawałki słomy, a nawet małe kamyki. Gdy taka woda znajdzie jakieś większe zagłębienie, zbiera się w nim i tworzy kałużę. Skoro deszcz padać przestanie, woda w kałuży ustoi się, męty opadną na dno, a czysta woda zostanie na wierzchu. Po dwuch, trzech dniach słonecznych woda zupełnie wyschnie, a w kałuży zostanie miałki mułek, w którym, jak rodzynki w cieście, tkwią owe listki, kawałki kory i t. d. Jeżeli taki prąd wody spotkał po drodze muszelkę z żywym ślimakiem, porwał ją z sobą i zanurzył w mule. Ślimak się udusił, a muszla została.
— Skąd się wzięły listki i nawet ślimaki w mule — rozumiem, bo muł był miękki, jak ciasto, ale jak się dostały muszle do środka kamienia — nie pojmuję wcale — przerwał Wacek.
— Tylko trochę cierpliwości, mój drogi, a wszystko ci wytłumaczę — odrzekł pan Stanisław. — Widzisz i te skały nie zawsze były takie twarde, jak teraz, i one były kiedyś miękkie, jak ciasto.