Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 14  —

Kamieniarz i jego żona podali mu rękę i spytali, czy już był lekarz i co mówił.
— Wyszedł właśnie przed chwilą — odpowiedziała Dąbkowa, podając im dwa stare stołki i prosząc, aby usiedli.
— A cóż powiedział? — spytał Pokora.
— Mówił, że kaleką nie zostanę, ale długo poleżę, nim wyzdrowieję — odrzekł Dąbek.
— Chwała Bogu, że się to wszystko dobrze skończy — zawołała Pokorowa.
— Tylko to mnie pociesza, że znów będę zdolny do pracy — ciągnął dalej Dąbek, — ale nim to nastąpi, co z nami będzie? Aż strach pomyśleć!
I w oczach starego łzy błysnęły.
— Uspokójcie się — pocieszał kolega. — Bóg was nie opuści. Przedsiębiorca nie odmówi wam wsparcia, a zresztą i sąsiedzi pamiętać o was będą.
— Z chęcią podzielimy się z wami ostatnim kąsem. Przecie co was dziś, to nas jutro spotkać może, musimy się wspierać wzajemnie. Tymczasem przyjmijcie ot to — dodała, stawiając na stole dzbanuszek i kładąc obok jajka. — Dajcie na kolację dzieciom, a może i sąsiad napije się trochę mleka. No, już nie płaczcie, wszystko znowu wróci do dawnego trybu — perswadowała kamieniarzowa.
Dotknięta nieszczęściem rodzina serdecznie dziękowała.
Pokorowie jeszcze chwilę zabawili u sąsiadów, pocieszali ich i rozrywali jak mogli, potym, pożegnawszy się, pośpieszyli do domu.
Gdy Wacław dowiedział się, że doktór obiecuje Dąbkowi powrót do zdrowia, odetchnął spokojnie, bo on już rozumiał, co za skutki opłakane może pociągnąć za sobą kalectwo głowy rodziny. Franio i Antolka też się ucieszyli, że Dą-