Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 15  —

bek nie będzie chodził o kulach, bo wtedy musiałby zostać żebrakiem, jak stary Maciej, co mu maszyna urwała nogę. A odmawiając wieczorny pacierz, dodały pobożne westchnienie za zdrowie sąsiada.
Jak przewidywał Pokora, przedsiębiorca nie odmówił choremu wsparcia, ale było ono tak małe, że nie wystarczało nawet na pokrycie najskromniejszych potrzeb, a tu należało było jeszcze chorego lepiej odżywiać. Szczęściem, że i sąsiedzi rannego dopomagali jak mogli jego rodzinie.
Pokorowie odmawiali sobie lepszego pożywienia, a jajka, mleko, ser nosili i posyłali Dąbkowi.
Zachęcone przykładem rodziców, dzieci szły w ich ślady. Wacław, niosąc kiedyś swoje mleko do szkoły, wziął z sobą parę młodych gołąbków na rosół dla chorego, a Franio, dowiedziawszy się o tym, narwał do rosołu włoszczyzny ze swego ogródka.
Mała Antolka kilka dni namyślała się, coby tu dać Dąbkowi. Aż jednego dnia matka przyniosła jej od pani aptekarzowej kawałek placka z rodzynkami. Z początku dziewczynka chciała cały placek oddać choremu, potym, jak to małemu dziecku, żal było całego, zaczęła go kosztować, oblizywać, ogryzać ze wszystkich stron. Tak jej zasmakował, że wkońcu postanowiła ofiarować Dąbkowi wszystkie rodzynki z placka, które też rzetelnie wydłubała, zawinęła w listek klonowy i powierzyła matce do odniesienia.
I inni sąsiedzi pamiętali o nim wedle swej możności.
Takim sposobem z pomocą Bożą i dobrych ludzi Dąbek powoli powracał do zdrowia.
Kiedy już mógł wychodzić z domu, zachodził nieraz, prowadzony przez swe córeczki, lub