Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 8  —

wać i obrabiać go wraz ze swym małym ogrodnikiem.
I Antolka, zachęcona przykładem starszych, nie chciała próżnować. Jak mogła pomagała, to braciom w zbieraniu kłosków, w wynoszeniu wypielonego zielska z ogródka, to znów matce przebierając groch, zamiatając izbę, a nawet obierając kartofle.
Rodzice, widząc to, dziękowali Bogu, że mieli tak pracowite dzieci i choć ubodzy, czuli się bardzo szczęśliwi i nie pragnęli niczego, tylko aby Pan Bóg ich wszystkich przy dobrym zachował zdrowiu.
Wróciwszy w święto z kościoła, lub wieczorem po pracy — cała rodzina zasiadała w lecie na ławce przed chatą, a w zimie około ciepłego pieca i gawędziła wesoło. Chłopcy opowiadali, co się nowego w szkole nauczyli, ojciec i matka różne przygody, jakie sami mieli, lub od innych słyszeli, a często Wacek z Franiem naprzemian czytali jaką książkę, którą pożyczyli od nauczyciela, lub kolegów. Takim sposobem Pokorowie uczyli się niechcący od swych synów, a mała Antolka słuchała, póki zmęczona nie zasnęła na kolanach ojca, lub matki.
I najbiedniejsi mogą sobie nawzajem pomagać.
Piękny majowy dzień chylił się ku końcowi. Powietrze było ciepłe, świeże, przepełnione wonią młodych liści i kwiatów.
Słońce kryło się za wierzchołki skał, a promienie jego padały na chatkę kamieniarza, wnikając do wnętrza przez drzwi otwarte.
Izdebka była mała, biedna, lecz czysta. Na wyszorowanej podłodze stały proste, ale porządne sprzęty. Przy kuchni kręciła się gospodyni i go-