Strona:PL Rodzina kamieniarza.pdf/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
 — 7  —

wylatywały na żer i wracały do gniazda, w którym niedługo znalazły się dwa jajeczka. Ile to było uciechy, gdy je Wacek zobaczył! Oglądał je, pokazywał Franiowi, ale tylko zdaleka, żeby im się nic nie stało. A cóż dopiero, gdy z jajeczek wylęgło się dwoje gołych piskląt. Że to było akurat w żniwa, obaj chłopcy, korzystając z wakacji, chodzili po zżętych polach i zbierali pozostawione przez żeńców kłosy; ale musieli zabierać i Antolkę z sobą, bo i ona chciała się przyczynić do wyżywienia gołąbków. Przyniesione snopki chłopcy młócili kijanką i otrzymane ziarno zbierali w woreczki, które uszyli ze starego matczynego fartucha. Pilne dzieci nazbierały tyle kłosów, że wymłóconego ziarna starczyło nie tylko dla gołębi, ale i dla kur na kilka tygodni. Tymczasem Pokorowa sprzedała podrosłe gołąbki i mendel jaj i za to kupiła dla swego drobiu pośladu na zimę.
Jak Wacław miał szczególne zamiłowanie do gołębi, tak Franuś znowu oddawał się z zapałem ogrodnictwu. Z poblizkiego lasu nosił wrzosową ziemię, potrząsał zagonki nawozem kozim, kurzym i gołębim, który skrzętnie zbierał, potym przekopywał i grabił ogródek, aby tylko o ile możności ulepszyć grunt. Nasiona przynosił sobie od pana nauczyciela, który mu chętnie dawał wskazówki, jak co ma sadzić, a nawet zaszczepił mu dwie dziczki ulęgałki, które Franek w zaroślach znalazł i z wielkim trudem do ogródka przeniósł.
Franio pilnował roślinek, usuwał zielsko, a skoro ogródek, prócz przyjemności, zaczął przynosić i korzyści, bo rzodkiewka, rzepa i groszek zielony wybornie dzieciom smakowały, a marchew, buraki i pietruszka matce się nieraz przydały, cała rodzina zaczęła się nim pilnie zajmo-