Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  36  —

pani, a może ci większe wyświadczę usługi, aniżeli przypuszczasz.
— Moje dziecię, wzięłabym cię chętnie, ale nie jesteśmy zamożni. W początkach nie tylko nie mogłabym ci nic płacić, ale nawet zapewnić koniecznych wygód.
— Nie żądam wcale wynagrodzenia. Pani nie znasz tych stron, nie wiesz jakie czekają cię przykrości zanim urządzicie sobie gospodarstwo. Ja potrafię oddać ci nieocenione usługi... Przyjmij mię, a będę ci wdzięczna do śmierci.
— Dlaczegóż nie chcesz zostawać w domu pułkownika? Wszakże tutaj jest ci prawie tak dobrze, jak w rodzicielskim domu.
— Zostawać tu dłużej nie mogę — zawołała z goryczą Telie — tu wszyscy znieważają biedną Telię za to, że jej ojciec poszedł do Indyan i pośród nich żyje. W dalekich stąd stronach, w miejscu dokąd się udajecie, nikt nie wie, że Daniel Doe na świecie żyje i nikt nie będzie prześladował jego niewinnej córki! O weź mnie, weź, panno Forrester! Jeżeli nie przez litość dla mnie, to przez wzgląd na siebie! Ja, żyjąc oddawna na pograniczu, mam dużo doświadczenia i mogę cię od niejednego uchronić niebezpieczeństwa.
I rzuciwszy się do nóg Edyty, objęła je i zaczęła ze łzami ponawiać swe prośby i zaklęcia.
Wszystko jednak na nic się nie zdało. Panna Forrester nie dała się wzruszyć i stanowczo oświadczyła Telii, że jej nie weźmie. Wyczerpawszy wszystkie sposoby i widząc, że nie zdoła skłonić