Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  31  —

— Ale ja się bić z tobą nie myślę — odpowiedział Natan.
— Nędzniku, nie chcący wznieść broni w obronie niewiast i dzieci! — krzyczał coraz głośniej Ralf — wzdragający się walczyć z czerwonymi tygrysami, ty długa wywłoko! Tchórzu nikczemny! Rzuć mi zaraz tę broń, której nie jesteś godzien dźwigać!
— Bracie — odrzekł Natan z widoczną wzgardą — sam jesteś tchórzem, jeżeli szukasz zaczepki z człowiekiem, który ci nic złego nie zrobił i bić się z tobą nie chce.
To powiedziawszy, schylił się i począł zbierać rozrzucone skóry, ale Ralf, pochwyciwszy Natana za kark i wstrząsając nim; nie dozwolił mu tego zrobić; nakoniec, widząc, że, pomimo wszelkich napaści, kwakier nie utracił cierpliwości, koniarz kopnął psa Natanowego, który z żałosnem skomleniem o kilka kroków odleciał.
— Bracie! — zawołał Natan, prostując się — musisz sam być gorszym od psa, jeżeli czynisz krzywdę temu biednemu stworzeniu.
— Więc albo się bij ze mną, albo kolbą mej strzelby roztrzaskam łeb psu twojemu.
— Żądasz tego koniecznie — odpowiedział Natan — dobrze więc, ale pod warunkiem, że obydwaj nie użyjemy broni.
— Wiwat, niech żyje Krwawy Natan! — zawołała młodzież, śmiejąc się do rozpuku.
— Niech i tak będzie — krzyknął Ralf, ucieszony niezmiernie z przyjęcia walki. — Odrzućmy