Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  225  —

prowadzącą na główny plac wioski i uniósł z sobą otoczonego zewsząd Stackpole’a, który napróżno chciał go powstrzymać lub wreszcie wydobyć się z pomiędzy rozszalałych rumaków.
Tak godny mąż wpadł we własne sidła, jak to zwykle się zdarza, kiedy kto chce sobie przywłaszczyć cudze dobro nieuczciwym podstępem. Ralf był odważny i niejednokrotnie śmierci w oczy zaglądał, nie rozpaczał też nad swojem położeniem, ale dręczył się najokropniej tem, iż przez bezprzykładną lekkomyślność stał się przyczyną zguby anielskiej damy. Kiedy go zawleczono przed ognisko i zaczęto obelgami obrzucać, dusza jego oburzyła się, zbudziło męstwo i zapiawszy według zwyczaju, zaczął wołać wyzywającym tonem:
— Kukuryku! Obrzydłe opoje! Cuchnące wyrzutki piekła! Kandydaci do stryczka! Wątroby wam wydrę! Żebra połamię i okiem wyciągnę, a potem całą wieś, razem ze wszystkimi, jak tu jesteście, połknę i pogrzebię w żołądku! Kukuryku!
Osagowie zrozumieli to wyzwanie, wymówione wpół po indyjsku a wpół po angielsku, ale pod wpływem przesądu i zabobonu, widząc cudem zjawiającego się Ralfa, o którym mniemali, że jest zabity, nie tylko nie obrazili się, ale nawet przelękli się groźby, a niejeden wierząc w moc nadprzyrodzoną wielkiego czarnoksiężnika, patrzał osłupiałym wzrokiem na Ralfa i myślał nad tem, w jaki sposób pomieści całą wieś w swym żołądku.