Strona:PL Robert Montgomery Bird - Duch puszczy.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  224  —

Objaśnijmy czytelnikom naszym ostatni wypadek.
Ralf udał się do stadniny z uroczystem postanowieniem wypełnienia poleceń Natana. Jakoż wybrał z pomiędzy tabunu cztery najlepsze konie i przy wprawie i zręczności z łatwością założył im uździenice. Gdyby był na tej poprzestał zdobyczy, mógłby ją bez trudności uprowadzić na miejsce przeznaczone, ale na widok tylu młodych i doborowych koni złodziejska żyłka zadrgała w duszy Ralfa. Czterdzieści koni prześlicznych, czyż nadarzy się drugi raz sposobność tak wyborna? Czyż te przeklęte czerwone skory kiedykolwiekindziej spiją się i posną tak kapitalnie, jak dzisiaj myślał sobie Ralf. Nie, nie, trzeba zabrać cały tabun dla anielskiej damy i przez wdzięczność za ocalenie życia nie tylko wolność ale i majątek jej ofiarować.
Zrobiwszy to postanowienie, Ralf zdjął z siebie opończę bawolą i podobnie jak wprzódy suknię Natana pociąwszy w kawałki, narobił uździenic. Zarzucił je na tuzin najpiękniejszych koni i siadłszy na jednego, wyjechał z zagrodzenia, trzymając końce rzemieni w ręku, pewny, że za tymi całe stado uda się tam, gdzie je poprowadzi. Zaledwie jednak ujechał kilka kroków w zamierzonym kierunku, kiedy konie zaczęły się szarpać gwałtownie i rwać w inną stronę. Rozpoczęła się walka pomiędzy złodziejem a skradzionymi końmi; lecz pomimo wszelkich wysileń Ralfa, rozhukany tabun pokonawszy go, popędził drogą,