Strona:PL Robert Louis Stevenson - Wyspa Skarbów.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Post-scriptum. Hawkins może spędzić całą dobę u matki.

J. T.


Możecie sobie wyobrazić podniecenie, jakiemu uległem po odczytaniu tego listu. Nie posiadałem się z radości i niemal odchodziłem od zmysłów; jeżeli czułem kiedy dla kogokolwiek wzgardę, to dla starego Tomasza Redrutha, który umiał tylko zrzędzić i narzekać. Niejeden z leśniczych zazdrościł mu jego losu i chętnieby się z nim pomieniał; cóż jednak zrobić, że tak właśnie rozporządził jaśnie pan, a wola jaśnie pana była dla nich prawem. Nikt też z wyjątkiem starego Redrutha nie miał nawet tyle odwagi, by sarkać lub utyskiwać.
Nazajutrz rano w towarzystwie leśnika wyruszyłem piechotą pod „Admirała Benbow“, gdzie zastałem matkę w dobrem zdrowiu i usposobieniu. „Kapitan“, który tak długo był powodem wielu naszych zgryzot, odszedł już tam, gdzie nawet największe zawalidrogi stają się pokorni i cisi. Dziedzic kazał ponaprawiać to i owo, przemalować pokoje gościnne i tablicę, a nawet podarował nieco sprzętów — zwłaszcza prześliczny fotel dla mojej matki, który dziś stoi w szynkowni. Wynalazł jej również chłopaka do posług, tak iż miała wyrękę podczas mej nieobecności.
Patrząc na tego chłopaka, uprzytomniłem sobie po raz pierwszy własne położenie. Dotychczas myślałem wyłącznie o nadchodzących przygodach, a wcale nie o domu, który miałem opuścić; teraz na widok tego niezdarnego przybłędy, który miał zająć moje miejsce przy matce, łzy puściły mi się z oczu... Mam wyrzuty sumienia, że zanadto dokuczałem temu chłopcu,