Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

więcej wyjawić i skierujmy uwagę w stronę podwórza i ogrodu. Janie-Maryo, ufam, że śledzisz bacznie moje przeróżne wnioski (jest to wyśmienita lekcya dla ciebie). Chodź ze mną do drzwi. Ani śladu kroków na podwórzu! Prawdziwe nieszczęście, że nasze podwórze jest brukowane! Od jak nieznacznych drobnostek zależy czasem los tych subtelnych poszukiwań. Ha! Co widzę?! Przywiodłem cię na samo miejsce — dodał, zadzierając wysoko głowę i wskazując zieloną bramę. — Eskalada, jak to widzisz na własne oczy, miała miejsce.
Niewątpliwie zielona farba była w kilku miejscach zdrapaną i startą, a jedna z belek zachowała ślad okutego buta. Noga wszakże poślizgnęła się i trudno było oznaczyć wielkość obcasa, a niepodobna rozróżnić kształtu gwoździ.
— Odtworzyliśmy więc — zakończył doktor — całą grabież, krok za krokiem. Nauka indukcyjna nie może iść dalej.
— Cudownie — rzekła pani Desprez. — Doprawdy, Henryku, powinieneś był zostać detektywem. Nie miałam wyobrażenia o twych zdolnościach.
— Moja droga — odpowiedział jej małżonek pobłażliwie — człowiek z wyobraźnią naukową łączy w sobie wszelkie, i najpośledniejsze zdolności. Jest on detektywem zupełnie tak samo, jak bywa publicystą lub jenerałem, są to tylko lokalne zastosowania jego talentów. Ale teraz — ciągnął — czy chcesz, żebym szedł dalej? Czy chcesz, żebym położył palec mój na winnych, albo raczej, gdyż nie mogę obiecywać aż tak wiele, wskazał ci dom, w którym przebywają? Będzie to zawsze pewna satysfakcya, przynajmniej wszystko to, co możemy osiągnąć, ponieważ pozbawieni jesteśwy pomocy prawa. Posuwam się o stopień dalej po tej drodze. Ażeby wypełnić szkic grabieży, potrzebuję człowieka, któryby właśnie zwykł błąkać się bezczynnie po lesie, potrzebuję