Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A zatem — odparł doktor — zwróćmy się teraz ku dowodom materyalnym. (Urodziłem się na detektywa, posiadam oko i systematyczny umysł). Po pierwsze: użyto siły. Drzwi zostały wyłamane. Mówiąc nawiasem, zamek nie był wart tej ceny, jaką zań dałem. Porachujemy się jeszcze o to z sobą, panie Geguelat! Powtóre: oto narzędzie, którem się posłużono: jeden z naszych noży stołowych i jeden z najlepszych, moja droga, co zdaje się wskazywać brak wszelkiego przygotowania ze strony szajki, jeżeli była to szajka. Po trzecie: uważam, że nic nie zostało ruszone, oprócz półmisków z Franchard i szkatułki; nasze własne srebra zostały najskrupulatniej uszanowane. To sprytnie; to dowodzi intelligencyi, znajomości kodeksu, chęci uniknięcia legalnych następstw. Wnoszę z tego faktu, że szajka liczy osoby ze sfer wykształconych i zapewne nietutejsze, jak tego sama grabież dowodzi. Ale wnoszę stąd, powtóre, że musieliśmy być podpatrzeni w samem Franchard przez jakiegoś tajnego świadka i śledzeni cały dzień ze zręcznością i cierpliwością, którą pozwalam sobie nazwać mistrzowską. Żaden pospolity człowiek, żaden okolicznościowy zbrodniarz nie okazałby się zdolnym do takich kombinacyj. Mamy w naszem sąsiedztwie, co nie jest wcale nieprawdopodobnem, ukrywającego się bandytę o niepospolicie wysokiej intelligencyi.
— Łaskawe nieba! — jęknęła przerażona Anastazya. — Henryku, jak możesz!
— Moja najdroższa, to jest proces indukcyjny — rzekł doktor. — Jeżeli który z mych kroków jest błędny, sprostuj go. Milczysz? A zatem, błagam cię, nie bądź tak wulgarnie nielogiczną i nie burz się przeciwko moim wnioskom. Wytworzyliśmy więc sobie — kończył — pewne ogólne pojęcie o składzie szajki, gdyż przychylam się ku hypotezie, że złodziei było kilku. Opuśćmy zatem ten pokój, który nie może nam już nic