Strona:PL Robert Louis Stevenson - Skarb z Franchard.pdf/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

noc zapadnie i kurtyna zacznie się podnosić, powiadam ci, dla większej twej pociechy, że nawet łatwo przyjdzie ci wyrównać spór z sumieniem i zawrzeć poniżający pokój z Panem Bogiem. Właśnie co przychodzę od takiego łoża śmierci: pokój pełen był najszczerzej skruszonych żałobników, przysłuchujących się w skupieniu słowom umierającego męża i gdy spojrzałem w tę twarz, wystawioną jako oścień przeciwko miłosierdziu, ujrzałem ją uśmiechającą się nadzieją.
— I czyż bierzesz mię za taką istotę? — spytał Markheim. — Czy myślisz, że nie żywię żadnych szlachetniejszych pożądań, tylko grzeszyć i grzeszyć i w końcu wpełznąć do nieba? Serce moje oburza się na tę myśl. Taką więc jest twoja znajomość rodzaju ludzkiego? Czy też dlatego, że zastajesz mię z okrwawionemi rękoma, posądzasz mnie o taką podłość? i czyliż ta zbrodnia morderstwa jest w rzeczy samej tak bezbożną, by wysuszyć do dna wszystkie źródła dobra?
— Morderstwo nie stanowi dla mnie specyalnej kategoryi — odpowiedział tamten. — Wszystkie grzechy są morderstwem; podobnie jak życie jest walką. Patrzę na waszą rasę, jak na ginących z głodu marynarzy na tratwie, wydzierających skórki z rąk głodu i pożerających się wzajemnie. Śledzę grzechy po za chwilę ich spełnienia. Znajduję we wszystkich, że ostatnią ich konsekwencyą jest śmierć, i w moich oczach piękna dziewczyna, ujadająca się z matką w kwestyi jakiego balu, ocieka nie mniej widocznie ludzką krwią, co podobny tobie morderca. Czy mówię, że śledzę tylko grzechy? Śledzę cnoty również: jedne i drugie nie różnią się ani o włos pomiędzy sobą, są zarówno sierpami żnącego anioła śmierci. Zło, dla którego żyję, zawiera się nie w czynie, lecz w osobie. Zły czlowiek jest mi drogim, nie zły czyn, którego owoce, jeślibyśmy mogli prześledzić je po przez spadającą kaskadę wieków,