Strona:PL Reid Jeździec bez głowy.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

koło siebie i pędząc w gwałtownych podskokach i przegięciach. Z piersi ludzkich wyrwał się krzyk przerażenia, ciała mułów przebiegły dreszcze, konie rżały lękliwie i prychały. Od strony nadciągającej burzy piaszczystej dochodził jakiś przeraźliwy szum, jakby spadł olbrzymi wodospad, a czasem słychać było jakby salwę armatnią, to znowu dalekie głuche przewalanie się gromów. Huk ten potężniał coraz bardziej, zwiastując ponurym głosem bliską już grozę niebezpieczeństwa.
Nagle wystraszeni podróżni usłyszeli czyjść doniosły głos i — ku zadowoleniu swemu ujrzeli zbliżającego się do nich z przeciwnej strony jeźdźca. Koń i jeździec byli czarni, jak węgiel. Ale mimo to poznano w nim, nieznajomego, który wskazał drogę. Poznała go najpierw Luiza.
— Naprzód! — krzyknął jeździec. — Prędzej, o ile możności prędzej!
— Czyż grozi nam jakie niebezpieczeństwo? — zapytał plantator.
— Tak, północny tajfun! Tajfuny nie zawsze są niebezpieczne, ale ten jest straszny. Śpieszcie się państwo, ażeby ocaleć. Czy widzi pan te czarne kolumny? To zwiastuny burzy. Całe niebo zawalone chmurami. Nie straszyłbym was napróżno, lecz ta czarna chmura grozi śmiercią. Prędzej, prędzej, póki czas!
Ludzi i zwierzęta nie trzeba było popędzać, gdyż panika dodała nóg wszystkim. Kareta znajdowała się, jak zwykle na przedzie. Nieznajomy jeździec podążał w tyle obozu, zatrzymując się co