Strona:PL Przybyszewski-Z cyklu wigilii.djvu/022

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I kocham cię! Kocham cię jako moją sztukę, kocham cię jako całą moją odwieczną przeszłość, kocham Cię jako tchnienie mej ziemi rodzinnej, jako upojenie i zachwyt kościelnej zadumy, boś była moją wiosną i mojej potęgi kwitnącą pychą, byłaś mi purpurowem przeczuciem rannych brzasków i drżącym niepokojem rwącego się dnia.
I kocham cię jeszcze, boś dała mi cierpienie i tęsknotę — tęsknotę, co myśli twórcy kojarzy, ręce ku Bogu wyciąga, mózg trawi żądzą poznania, bolesną a odwieczną tęsknotę bytu, wieczny niepokój, a rozkosz.
Zapomniałem o tobie, zagasł mi przepych twego ciała, zanikła żądza. Tylko to jedno pozostało, czem cię pragnąłem, czem cię wypieściłem, czem się dusza moja przetrawia: tęsknota.
Ty, ty odwieczna kochanko moja!