Strona:PL Przerwa-Tetmajer - Illa.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żal mi matki mojéj i dworku naszego w cieniu lipowym i gór, na którem patrzał dzieckiem i wody, co mnie do snu szumem kołysała.
Gdym cię ujrzał, pokazałaś mi jasne światy poświęcenia i miłości; harfa twoja mnie wiodła do walki, w któréj mnie właśni bracia pokonali.
Kto jesteś matko myśli moich? Już czas rozstania.“
Wtedy rzekła Illa: „Ja jestem gwiazdą Polski i ukochałam cię, myśląc, że dźwigniesz twój naród i skruszysz mu pęta; lecz jeszcze nie pora obudzenia.
Umieraj z myślą, że się twoi rodacy ze snu otrząsną, że dzień zaświta; z taką myślą śmierć ci będzie piękniejszą“.
A Sokół szepnął: „Śmierć mam piękną; padłem od wroga, jak dawni rycerze. Prowadź mnie gwiazdo Ojczyzny mojéj tam, gdzie idą duchy nieszczęśliwych w poświęceniu“.
I zamknąwszy oczy skonał. Natenczas harfa jęknęła sama boleśnie, a jęk jéj doleciał do dworku pod lipami zielonémi; więc klęknęła matka zmarłego przed wizerunkiem Matki Bolesnéj i modliła się: „Czuję, iż syn mój umiera; jeśli za Ojczyznę, dzięki Ci Panie.“
Zwłoki młodzieńca włożyła Illa pod kamień, na którym ją raz piérwszy ujrzał siedzącą i zapłakała nad nim; a gdzie łzy jéj padły perłami, tam wyrastały błękitne niezapominajki.
I wieniec ten z łzawych kwiatków więcéj mu przyniósł chwały, niż wieńce wawrzynu; albowiem on walczył nie dla sławy, ale z miłości, więc płakały po nim anioły.