Strona:PL Przerwa-Tetmajer - Illa.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gorętszą i piękniejszą, niż te, którémi wzmacniała go w niebezpieczeństwach; teraz musiał przetrwać smutek śmiertelny.
Garstka mężnych wołała: „Wolimy śmierć, niż hańbę! Wiedź nas do boju!“
Więc pochwycił Sokół sztandar biało­‑czerwony i błysnąwszy karabelą krzyknął: „Przekleństwo tchórzom i zdrajcom! Gdybym miał sto ognistych piorunów w dłoni, rzuciłbym na nich! Za mną synowie Ojczyzny!“
I wpadł między żołnierzy, jak płomień niszczący, a za nim szli synowie Polski, jak lawina tatrzańska, co lasy łamie.
Lecz wkrótce przeważna liczba wojska, wspomagana przez zdrajców, pokonała husarzy nie zbroją skrzydlatą, ale męstwem; polegli wszyscy na orężu, a wódz ich padł śmiertelnie w pierś raniony na sztandarze narodu.
I rzekł do Illi płaczącéj perłami łez, która grając na strunach harfianych towarzyszyła mu w walce: „Kres mnie i mojéj myśli. Nieś mnie w Tatry moje rodzinne, niech tam umrę przy tobie.“
Wzięła go dziewica na ręce i uniosła z krwawego pola bitwy przez czyste powietrza przestwory w góry i złożyła nad Dunajcem w kotlinie, gdzie ją pierwszy raz ujrzał.
Tam, gdy obmyła mu rany, otworzył oczy zemdlony i rzekł smutno: „Obiecałaś mi, iż pomszczę Ojczyznę i krew ojca mego: dlaczegóż nie pomściłem?“
A ona odpowiedziała smutnie skłoniwszy głowę na piersi: „Naród twój w kajdanach nie wyszla-