Strona:PL Przerwa-Tetmajer - Illa.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A szatan śmierci tchnął w ludzi starych nazwisk i wielkich majątków, między którymi było wielu księży, myśl pyszną i zwątpienie.
I zawołali ci ludzie: „Któż nam zaręczy, że człowiek ów nie starał się nas pozyskać i nie powołał nas, aby przez naszą krew wynieść się wyżéj nad nas?“ A między sobą mówili: „Mamyż pozwolić, aby człowiek niski nam przewodził? Czyż nie lepiéj nam naszych majątków spokojnie używać, niż na niepewne się losy narażać?“
Za nimi krzyczeli ludzie, którzy stojąc z tyłu ich w służalstwie, oglądali się na potomków starych i wielkich familii: „Któż nam zaręczy? My za wami stojemy!“
A lud i ludzie niezamożni, młodszych imion, wołali: „Precz z wami! My chcemy iść walczyć za Ojczyznę! Jeżeli nie pójdziecie z nami, idźcie do wrogów naszych, lub w pień was wytniemy, boście zgnili!“
W téj chwili podniósł się głos z trzeciego obozu ludzi, którzy sztandaru żadnego nie mieli i dla których świat cały był Ojczyzną, a kochali miejsca, gdzie im dobrze było: „Po cóż mamy walczyć? Jesteśmy obywatelami całego świata. Dla nas nie ma Ojczyzny w granicach!“
I mięszały się w powietrzu trzy głosy: pierwsi krzyczeli: „Lećcie na zgubę szaleńcy! My nie zbratamy się z wami, bo w nas płynie krew hetmanów, wojewodów i kasztelanów! Lećcie gubić kraj gwałtownością!“ A za nimi odzywali się ich służalcze stronniki: „My za wami! My za wami!“