Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wy dużą pustą, dynię ze świecą w środku, na wielkim kiju. Ot i cały figiel; nie trzeba wiele sprytu, aby wywieść w pole czarnych. Bądź co bądź, to dobry wynalazek Mama-Jumbo, i chciałbym bardzo aby moja żona weń wierzyła.
— Co do mojej, rzekł Ledoux, jeżeli się nie obawia Mama-Jumbo, obawia się imć pana Batoga; wie dobrze, jakbym ją urządził, gdyby mi wypłatała jakiego figla. My, w rodzinie Ledoux, nie jesteśmy zbyt cierpliwi, i, mimo że mam tylko jedną garść, potrafię nią jeszcze utrzymać jedną dziewkę. Co do tego hultaja, który prawi o Mama-Jumbo, powiedzcie mu aby się zachowywał przyzwoicie i aby nie straszył tej panienki, inaczej, wygarbuję mu skórę tak, że z czarnej zrobi się czerwona niby surowy rozbef.
To rzekłszy, kapitan zeszedł do kajuty, zawołał Ayszę i starał się ją pocieszyć; ale ani pieszczoty, ani uderzenia nawet (człowiek traci w końcu cierpliwość!) nie zdołały obłaskawić pięknej murzynki; strumienie łez płynęły z jej oczu. Kapitan wrócił na pokład, zły, i połajał służbowego oficera za obrót statku jaki właśnie zarządził.
W nocy, kiedy prawie cała załoga spała