Strona:PL Pol-Dzieła wierszem i prozą.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I czas wreszcie poszukać i do nieba klucza.“
Więc niby na dewocyi siadł z księdzem kwestarzem,
I skromnie się zabawiał miodem i brewiarzem.

Bo też niemało w świecie Pan Sędzia nabroił,
I nie mało ran zadał i własnych wygoił,
Bo nie w domu, lecz głównie na sejmach rej wodził,
A gdzie słowem lub szablą natarłszy ugodził,
Tam nie było repliki i nie siadła mucha.
Bo mówił jak Cycero, a rąbał od ucha.
Głos miał taki potężny, że gdy huknął w kole,
To nawet najzuchwalszy zgasł by żaczek w szkole,
A co słowem zakroił, zawsze odciął szablą;
Ale miał téż i głowę nasiekaną djablo.
Raz go nawet i z biédy wyrwały te szramy.
Bo byłby wpadł do wieży, jak do wilczéj jamy.
Lecz gdy wyrok miał dostać, przykląkł na kobiercu,
I gęsto nasiekaną głowę na stół złożył,
I rzekł do swoich sędziów: „Miejcież Boga w sercu,
Wszakże i mnie podobno Pan Bóg tak nie stworzył!“

Słowem był to człek mądry i bardzo zuchwały,
Wstrząsał rady i sejmy, wstrząsał trybunały,
Ale Pan Sędzia lubiał ramienia nadstawić
Silniejszemu — a w domu chciał się z bracią bawić.
Bawić i kochać — w domu pragnął tylko zgody:
Lecz jak Mniszech wziął córkę Pana Wojewody
I ta waśń się zrobiła — a o co, u licha?
Że Pan Bal przy Staroście zawsze się nakicha!
To się zagryzł i ruszyć nie chciał już z Strwiążyka,
I nie było dla całéj ziemi przewodnika.

Wiedział o tém Ksiądz Biskup, lecz nie wypadało
Być u Pana Sędziego, kiedy z Ziemią całą