Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śno i nad sobą pewnie i nademną, bo i ja byłem podobniejszy jeszcze do cienia niż do człowieka.
— To ja wszystkiego tego przyczyną! — powtarzała łkając — ja przyczyną.
— Haniulku, siostrzyczko moja! nie płacz, ja cię zawsze będę kochał! — zawołałem i uchwyciłem jéj ręce, chcąc podnieść je do ust, jak dawniéj.
Nagle drgnąłem i cofnąłem usta. Te ręce, niegdyś tak białe, delikatne i śliczne, były teraz okropne. Czarne plamy pokrywały je całkowicie, a przytém stały się chropawe, wstrętne prawie.
Ja cię zawsze będę kochał! — powtórzyłem z wysileniem.
Kłamałem. Miałem w sercu litość ogromną, łzawą i miłość brata, ale dawne uczucie uleciało, jak ptak ulata, bez śladu.
Wyszedłem do ogrodu i w téj saméj chmielowéj altanie, gdzie nastąpiło pierwsze wyznanie między Selimem i Hanią, płakałem tak, jak po zgonie drogiéj osoby.
Bo téż istotnie, dawna Hania dla mnie umarła, a raczéj miłość moja umarła i w sercu pozostała tylko po niéj pustka i ból, jakby z niezagojonej rany i wspomnienie wyciskające łzy na oczy.
Siedziałem tak długo i długo! Cichy wieczór jesienny poczynał palić się czerwoną zorzą na szczytach drzew. Szukano mnie w domu, wreszcie do altany wszedł ojciec.
Spojrzał na mnie i uszanował mój żal.
— Biedny chłopcze — rzekł — Bóg doświadczył cię ciężko, ale ufaj Mu! On zawsze wié co czyni.