Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t. 1.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja się o was nie będę pytał! Rozumiesz ty z kolei?
Byłem jeszcze spokojny, bo wiadomość o wyjeździe Hani chowałem naostatek.
— Nietylko, że ona nie będzie twoja — odpowiedziałem chłodno i z równym naciskiem — ale nie będziesz jéj więcéj widział. Wiem, że chciałeś posyłać listy; oświadczam, że będę pilnował i za pierwszym razem każę dać twemu posłańcowi rózgi. Sam nie będziesz przyjeżdżał więcéj do nas. Zabraniam ci!
— Zobaczymy — odparł dysząc z gniewu. Z kolei pozwól mnie mówić. Nie ja, ale ty postępujesz niegodnie. Teraz widzę jasno. Jam cię pytał, czy jéj nie kochasz? odpowiedziałeś: nie! Chciałem się cofnąć póki był czas, odrzuciłeś ofiarę. Kto winien? Kłamałeś żeś jéj nie kochał. Przez miłość własną, przez dumę egoistyczną wstydziłeś się wyznać, że kochasz. Kochałeś się pociemku, ja w świetle. Kochałeś się skrycie, ja otwarcie. Ty trułeś jéj życie, jam starał się ją uszczęśliwić. Kto winien? Byłbym się cofnął. Bóg widzi, byłbym się cofnął! Ale dziś już zapóźno. Dziś ona mnie kocha i słuchaj co ci powiem: możecie mi zabronić bywać w waszym domu, możecie przejmować moje listy, przysięgam wam jednak, że Hani się nie zrzeknę, że jéj nie zapomnę, że wiecznie ją będę kochał, wszędzie odszukam. Ja postępuje poprostu i uczciwie, ale kocham, kocham nad wszystko na świecie i cały żyję w tém, i umarłbym bez tego. Ja nie chcę wnosić nieszczęścia w wasz dom, ale pamiętaj, że jest we mnie teraz coś takiego, czego ja sam się lękam. Jam gotów na wszystko. O! jeśli wy krzywdę wyrządzicie Hani...