Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  53  —

w których milknie nawet i ptastwo, puszcza jest tak cicha, jak grób. Słuch przyzwyczajony do téj ciszy nie zmąconéj ani hałasem i gwarem ludzkim, ani głosami stworzeń, staje się w końcu tak delikatny i wrażliwy, jak słuch więźnia pędzącego życie w milczącéj celi. Nasłuchiwanie rozważne na polowaniach i samotność, ćwiczą go jeszcze bardziéj. Dochodzisz w końcu do tego, że według słów Mickiewicza, słyszysz: „jako się motyl kołysze na trawie, jako wąż ślizką piersią dotyka się zioła.” Naraz, gdym siedział i pisał w zaczętéj chacie, a Dżak pracował o kilkaset yardów daléj w parowie, słyszałem jak mówił do psa, a słyszałem z taką dokładnością, że mogłem powtórzyć każde słowo. Widziałem również, kiedy wracał do domu, a kiedy odchodził daléj w puszczę. Pomagała zapewne do tego i naturalna akustyka skał, która sprawia, że wystrzał karabinowy, odrzucany przez jednę skałę drugiéj, huczy tu jak grzmot, i powtarza się kilkakrotném echem, nim wreszcie rozbity o złamy, wyrwie się z parowów i uleci na bory i lasy.
Owóż więc strzelanina zabierała mi większą część dnia, ale do zwykłych zajęć moich należało i pisanie. Jakaś nieprzezwyciężona siła zmuszała mnie ustawicznie, abym dzielił się z czytelnikami tą sielanką górską, tak oryginalną, że mnie samemu zdawała się urojeniem, i jakby snem jakimś, a tak rzadko trafiającą się ludziom mego zawodu,