Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.3.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  54  —

i tak zdrową, że była mi uspokojeniem wielkiém po życiu w mieście i niby początkiem drugiéj młodości, zanim minęła pierwsza.
Łatwiéj jednak było chcieć pisać, niż przywieść ono życzenie do skutku. Pomijając, że zesztywniałe i pokaleczone częstokroć o skały moje palce, nie chciały utrzymać pióra — były i inne trudności. Przybory do pisania wożę zawsze ze sobą, miałem je tedy i wówczas w jukach; ale zato Dżak nie miał ani stołu, ani krzesła, ani żadnych podobnych rzeczy, które nam wydają się czemś niezbędném, a na które skwaterowie patrzą, jako na zbytkowne i niepotrzebne zniewieściałego życia wymysły. Dżak siadał na kamieniu w parowie, jadał na kamieniu w parowie, a na noc kładł się na mchu pod namiotem. Prawdopodobném jest, że gdyby nawet i miał krzesła, nie używałby ich nigdy. Mówił wprawdzie, że wykończywszy dom, pragnie się urządzić inaczéj, ale nie zaręczam, czy w tych zamiarach stoły i stołki grały jakową rolę.
Musiałem więc pomyśleć o urządzeniu sobie wygodnéj pracowni, ile że niewygodna nie pozwala zebrać myśli, skupić się i oddać wyłącznie pisaniu. Z próżnego szafkowego ula udało mi się, z pomocą tylko siekiery, urządzić pyszny stół, który miał nawet i szufladę chroniącą papier od zamoknięcia w czasie rosy nocnéj, z robotą zaś krzeseł poszedłem za wzorem meksykanów. Jeszcze mieszkając w Anaheim, zwiedzałem tak zwane estanszye,