Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bych do nich przemówił na dworze, bądź w kownacie króla lub królowey, bądź w sali, chociayby ieno na boku abo przez ramię, a których widzę dzisiay ozpuczonych iako dynie y barzo wyrosłych, chocia przed nimi się nie uniżam, ani ich uważam za więtszych od się, anibych się godził im ustąpić w czem bogday na długość paznogcia.
Owo tedy co do mnie, mogę w tym barzo dobrze użyć przysłowia, które nasz święty Zbawiciel Iezus Krystus wymówił własnemi usty, iż: „nikt nie iest prorokiem we własnym kraiu“. Możebna, gdybych był wysługiwał się cudzoziemskim xiążętom tak dobrze iako własnym, y szukał losu śrzód nich iako czyniłem miedzy naszemi, iż byłbych teraz więcey obciążony maiątkami a godnośćmi, niźlim iest dzisia laty a frasunki. Ano, trza cirpieć! ieśli moia Parka tak uprządła, przeklinam iey; ieśli to zawisło od moich xiążąt, oddaię ich wszytkim dyabłom, ieśli się ieszcze tam nie dostali.
Oto koniec moiey powieści o oney godney paniey; owo zmarła w wielgiey reputacyey, /iż była to barzo piękna y godna biała głowa, y zostawiła po sobie piękne y wspaniałe potomstwo, iako pana margrabię, swego pirworodnego, pana Żuana, pana Karlosa, pana Cezara Davalos, których wszytkich znałem y mówiłem o nich na mem miescu; córki takoż podały się na braci. Owo na tym kładę koniec moiey walney rozprawie.