Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom II.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łem, iako że nie iest moim obyczaiem bydź natrętem abo dziadem. Odwidzałem ią codziennie przez siedm abo ośm dni, któreśmy tam pozostali y byłem mile witany, y kownata iey była mi zawżdy otworem bez trudności.
Kiedym przyszedł się z nią żegnać, dała mi listy zlecaiące do syna, pana margrabi Pyskary, podczas generała w armiey iszpańskiey: prócz tego kazała mi przyrzec, iż za powrotem wstąpię ią odwiedzić y nie będę szukał inego mieszkania, ieno iey.
Nieszczęściem dla mnie, statki które nas więzły z powrotem, przybiły do brzegu dopiro w Terracynie, zkąd udaliśmy się do Rzymu, y nie było mi podobieństwem nawrócić wstecz; a także iż zamyśliłem na woynę do Węgrów; wszelako będąc w Wenecyey doszła nas nowina o śmierzci wielgiego sułtana Solimana. Dopiroż hnet przeinałem moie nieszczęście, iż nie wróciłem się lepiey do Neapolu, gdzie byłbych wdzięcznie przepędził czas. Y możebna, przy pomocy oney pomienioney paniey margrebini byłbych napotkał szczęśliwy los abo przez małżeństwo abo inak, miała bowiem dla mnie tę łaskę iż barzo mnie nawidziła.
Tak mnimam, iż moia nieszczęsna gwiazda nie chciała tego y zawiedła mię do Francyey, iżbych był na zawsze nieszczęśnikiem, y gdzie nigdy fortuna nie ukazała mi śmieiącey twarzy, cheba przez pozory y próżne mamidła, iż byłem szacowany iako człek godny y dworny y z tego zażywałem chluby; wżdy maiętności a szarżów nic, iako niektórzy z moich kompanionów, ba podleyszych odemnie, śród których byli tacy, coby się czuli szczęśliwymi, gdy-