Strona:PL Pierre Brantôme - Żywoty pań swowolnych Tom I.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łbie y na podbródku, nie są zgoła przezpiecznieysi od młodych, ani stare białe głowy nie więcey; iako iedna stara ochmistrzynia iszpańska, prowadząc swoie dziwczęta y przechodząc przez wielgą salę y widząc na ścianach członki naturalne wymalowane z przysadą y barzo grube y nadmierne, wykrzyknęła: Mira que tan bravos no los pintan estos hombres, como quien no los conociese[1]. Y te panny zwróciły się ku niey, y przypatrowały się, prócz iedney, którą znałem, która udaiąc prostaczkę, zapytała drugiey ze swoich towarzyszek coby to za ptaki były; były bowiem niektóre wymalowane ze skrzydełkami. Owa odpowiedziała że to były ptaki z Barbaryey, cudnieysze w naturalnym kształcie niż w malowidle. Bóg tam wie czy tamta ich nigdy nie widziała; wżdy musiała tak pokazować po sobie.
Siła mężów zawodzi się często na tych stróżach; zdaie im bowiem, że, byleby ich żeny były w rękach starych (które te i owe nazywaią swemi matkami dla więtszego uczczenia), iuż są barzo dobrze strzeżone od przodku; przedsię niemasz we świecie łatwieyszych do pozyskania y kupienia niż one; bowiem, ze swoiey natury popychaiącey ie do chciwości, bierą ze wszytkich rąk sprzedaiąc swoie ieńczynie.

Ine nie mogą ciągle upilnować tych młodych białych głowiąt które są w ustawicznem płonieniu zwłaszcza kiedy miłość na nie przydzie; tak iż, po nawiętszey części, drzemią wpodle komina, przyczym w ich przytomności spo-

  1. Patrzcie jak tęgo wymalowani są ci mężczyźni, jakby się ich nie znało!