Ta strona została przepisana.
A pojutrze w Beczkerecie, wciąż w takiej ruchawce
Goniąc za zdobyczą,
Znajdzie się na innym koniu... na drewnianej ławce
Gdzie rózgami ćwiczą.
Z DALEKA.
Tam w dolinie, nad Dunajem
Stoi domek drogi mi,
Łzy wylewam za tym rajem
Kiedy serce o nim śni.
Och! trza było w nim pozostać
Ale żądze ludzi rwą, —
Moje miały orlą postać
Więc rzuciłem chatkę swą.
Matka na mnie przed pochodem
Żegnającą wzniosła dłoń,
Jej łzy, perły ścięte lodem,
Upadały na mą skroń.
Drżąc ściskała mnie w ramionach
Mówiąc: „drogi! nie chodź w świat!“
Och! o przyszłych marząc plonach
Nie słuchałem matki rad.
Bo przyszłości kraj tajemny
Nęci więcej młodzi rój, —
Biegnie w ten labirynt ciemny
Poznać późno zawód swój.