Strona:PL Pedro Calderon de la Barca - Dramata (1887).djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Król.

Jakże-to? Straciłeś wenę?
A dokazywałeś cudów!
Rozśmiesz — dostaniesz sto skudów.

Kokin.

Dostanę, to cię pochwalę
W komedyi, którą napiszę,
A któréj tytuł: Król Anioł.
Przedtém jednak zakład wygram
Produkując tutaj powieść,
A po powieści epigram.

Król.

Własny, — to pięknie; lecz dowieść
Trzeba, że nagrody wart.

Kokin[1].

Widziałem kapłona wczora,
Co się umizgał do kwoki.
Nie pęknąż ci — królu — boki
Od śmiechu, że mizdrzy-kurka
Chciał udać Wielkiego Turka?
Napisałem nań epigram.
Niechże cię już raz rozigram;
Nie chcę winnic, Piotrze Wielki,
Za nic mam kapitał wszelki.
Trochę śmiechu niech pochwycę
W tę wstydliwą rękawicę.
A oto epigram mój:
Florku, pusta twa chałupa
I powybijane szyby;
Drzwi pod ryglami, jak gdyby
Prosto z niéj wynieśli trupa.
Jakto? Bez ziarna skorupa
I bez konfitury słój?
Florku, próżny mozół twój.
Kto sad kopie pod sałatę,

  1. W oryg. gra słów nie do wytłómaczenia, bieg myśli jednak ten sam.