Strona:PL Paweł Gawrzyjelski - Wyprawa po żonę.pdf/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 51 —

przyśpiewuje nutę ulubionej piosenki. I błogo było staremu we śnie, zdawało mu się, że sam jest jeszeze młodym, że serce jego pała nadziejami minionych, dawno minionych lat, że oddycha pełnią życia i poczuciem siły własnej, że młodość, miłość i szczęście razem są jego udziałem i że nigdy, nigdy nie będzie inaczej.
W tem nagle rozbudził go głośny hałas wczynający się na podwórzu. Przelękniony stary porwał się z kanapy mniemając, że całe jego gospodarstwo stoi w płomieniach i szybko wytoczył się na podwórze. Jednym rzutem oka jednakowoż dostrzegł, że inna była tego wrzasku przyczyna. Na samym środku podwórza stał bowiem lichy wóz jeszcze lichszemi zaprzężony szkapami, a na wozie wrzeszczał człowiek pijany i wywijał batem, podczas kiedy na drugiem siedzisku siedziała kobieta nędznie ubrana i młoda, dość piękna dziewczyna wystrojona po miejsku, która mile i znacząco do niego się uśmiechała.