Strona:PL Paweł Gawrzyjelski - Wyprawa po żonę.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 48 —

— Co do mnie, mówił Michał, nie brałbym waszego ogiera, choćby mi kto sto talarów dołożył.
— Ny, jak się komu wizi, powiedział Majer. Rok temu był tu w karczma niemiecki czlowiek i strasznie się upiul, a mioł białego koń, co na nim siezioł, jak jechol do domu. Za wsia spadł z konia i naleźli go chłopaki, i dali mu po skórze, aż gwaltu krzyczal, i posadzili na konia tak, że z glowiem na ogon patrzal. Potem krzyknęli hura, i koń przyleciol nazod tu do karczma, a Niemiec sieziol na nim i wrzeszczał o pomoc, że zbójce go pobili i że szkapie ucięli łeb, bo łba nie wiziol, bo był wtyle za jego pieca.
Michałka ta historya rozweseliła tak, że na chwilę o własnem nieszczęściu zapomniał. Zaczął wtedy niby powiadać swoje, Majerek nosił piwo i cygary, aż wybiła dwunasta i czas było iść do spania.
— Ny, powiedział Majer niech Michałek izie do domu, Michalek dobry