Strona:PL Paweł Gawrzyjelski - Wyprawa po żonę.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 16 —

zamknął oczy i polecił się opiece wszystkich Świętych. Niech się dzieje wola Boska, westchnął z głębokości serca. O nieszczęśliwa ta godzina, w której bez wiedzy ojca wybrałem się na wyprawę po żonę!
Mijały pola i łąki, rowy i drogi, a Michałek cierpiąc okrutnie od skwaru słońca, którego strzały paliły mu czoło i oczy niewymownie, wciąż siedział na szkapie trzymając się grzywy i ciche modły posyłając do Bogą o pomoc.
Czy jechał ćwierć, czy pół godziny, czy dzień cały, czy tydzień, on tego nie wiedział. Jemu zdawało się, że jedzie tak od wieczności, że wiecznie mu tak jechać będzie trzeba. Pożegnał się już ze światem, pożegnał z starym ojcem, którego wstręt przed synową obecnie okazywał mu się bardzo słusznym, pożegnał się z przyszłą żoną, którą jechał szukać w sposób tak okropny. — —
W tem rzeźki głos krzyknął; stój! Koń silną ręką schwycony za cugle nagle się szarpnął, zadrgał jeszcze raz i