Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiązując jednak znaczenia do własnych słów, i raczej dla ukrycia własnego zakłopotania, rzekła:
— Przyglądałeś się fotografii mamy? Prawda, że na tej jestem najpodobniejsza do niej?
— Dlatego też patrzyłem się na nią — odparł żywo i natychmiast, bez żadnego przejścia, zaczął opowiadać jakąś przygodę, o której, jak mówił, dowiedział się w klubie.
Twarz jego przybrała nanowo ów wyraz umyślnego spokoju, po którym Ewelina poznawała rozdrażniające ją strasznie postanowienie ujścia jej badaniu. Malclerc panował nawet nad tonem głosu. Nie dopuszczał najlżejszej oznaki wzruszenia. A jednakże doznał wzruszenia, i to bardzo gwałtownego, w chwili, gdy Ewelina weszła. Niebawem opuścił pokój, a młoda kobieta, leżąc na szezlongu, pogrążyła się w przepaści domysłów... Przyglądała się z kolei fotografii matki. Zapytywała siebie dlaczego mąż wydawał się taki rozdraźniony, że zastała go trzymającego w ręku tę fotografię. Oczy jej wpatrywały się w zatarte nieco rysy tej twarzy, takiej podobnej do jej własnej, i szukały śladów. myśli, jakie rysy te wzbudziły w człowieku, którego tak kochała, z którym żyła, którego widziała kolejno takiego tkliwego i takiego zamkniętego w sobie, takiego pełnego uniesień i takiego posępnego, takiego szczęśliwego i takiego zrozpaczonego. Nosiła jego nazwisko, i znała go tak mało!... Tak. Jakie myśli obudził w nim ten wizerunek matki żony? Dlaczego ręka jego drżała, gdy stawiał ramki na miejsce? Dlaczego twarz jego