Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po owej rozmowie, kiedy wytłómaczył jej zmianę swoją powrotem cierpień newralgicznych, Ewelina streściła sobie wrażenie nowe, takie blizkie poprzedniego, w tych słowach: „Nie byłby inny, gdyby chodziło o mamę...” Po raz pierwszy hypoteza, że jej ukochana zmarła może być, w sposób zresztą niezrozumiały, wmieszana do tajemnicy, z którą się borykała, ukazała się młodej kobiecie nieuchwytnie, jakby w zamglonej dali...
Drobne a szczególne zajście przyczyniło się nagle do wyraźniejszego nieco zarysowania tego nieokreślonego i bezkształtnego pojęcia. Wieczorem, tego samego dnia, kiedy otrzymała ową odpowiedź od d’Andiguier’a — Ewelina powróciła, jak zazwyczaj, z przechadzki około godziny szóstej, i, jak zazwyczaj, zamieniwszy kostium spacerowy na strój domowy, udała się, dla wypoczynku, do buduaru. Otwierając drzwi, spostrzegła, że mąż ją wyprzedził. Stał i trzymał w ręku fotografię, której przyglądał się z uwagą. Na odgłos otwieranych drzwi, postawił ramki na miejsce ruchem takim, jak ktoś schwytany na gorącym uczynku. Ewelina dostrzegła, że ręka jego drżała zlekka a twarz miała znów ów wyraz, który znała aż nadto dobrze — wszak ranił jej serce od roku blizko. Fotografia postawiona w ten sposób przez Malclerc’a była fotografią pani Duvernay. Ów wyraz jego twarzy i zmieszanie trwały zaledwie przez minutę, ale to wystarczyło, — Ewelina zauważyła te te objawy i była niemi przejęta do głębi. Nie przy-