Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi się borykała, przecząc samej sobie zapytaniem: — A więc dlaczego przyszedłeś tu dzisiaj tak rano?
— Dlaczego? — powtórzył Malclerc i, wyjmując z kieszeni list d’Andiguier’a, dodał: — Przeczytaj ten bilecik. Przyjaciel nasz był niespokojny o ciebie, o nas, jeżeli chcesz wiedzieć całą prawdę. Chciał pomówić ze mną o naszem pożyciu, pokrzepić mnie na duchu, dać mi pewne rady... Ale przeczytaj... przeczytaj...
— Nie — odparła znów młoda kobieta i ręką odsunęła kopertę. Na obliczu jej odbiła się znów walka wzruszeń sprzecznych i nagle, z niezwykłą uroczystością, odezwała się do starca: — Jeśli tak jest wistocie, to niech pan, mój przyjaciel, przysięgnie mi na pamięć mamy, że razem ze Stefanem nie nie ukrywacie przedemną, a wtedy panu uwierzę...
— Moje dziecko — rzekł d’Andiguier, a całe jego biedne serce drżało w jego głosie — niedobrze jest mieszać umarłych do naszych drobnych spraw. Niedobrze jest dramatyzować trudności bardzo zwykłe wezwaniami tego rodzaju, wywoływaniem pamięci i przysięgami. Nie mam co ci przysięgać i nic ci nie przysięgnę. Ale ci powiem, kierowany całą przyjaźnią, jaką mam dla ciebie, całem przywiązaniem, jakie miałem dla twojej matki: wróć do rozsądku i do rzeczywistości, Mąż daje ci przykład postępowania słusznego i rozumnego. Cierpiał na zaburzenia nerwowe. Spróbuje leczyć się, odzyskać równowagę, wyzdrowieć. Nie uniemożliwiaj mu tych usiłowań, a ty sama pomyśl o wielkiem przejściu, któ-