Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wspomnienie słów starego księdza poruszyło znów tak silnie ukrytą we mnie strunę mistycyzmu, że zacząłem myśleć, jak dawniej, o łączności umarłych z żywymi... Jeśli jednak wszystko nie kończy się za grobem. Jeśli z tamtej strony nieprzeniknionego mroku ci, którzy znikli, mogą nas widzieć? Jeśli zachowują dla nas uczucia?... Chciałem wierzyć, gdy odgadłem miłość Eweliny, że Antonina byłaby, że jest przychylna tej miłości. A jeśli dzieje się inaczej? Jeśli ta niemożność zaznawania szczęścia jest zemstą umarłej, owładnięciem mego umysłu przez jej umysł? Albo poprostu, jeśli moje małżeństwo jest dla niej, w tych ciemnościach, w jakie zapadła tak tragicznie, bez spowiedzi, bez skruchy, postacią męki wiecznej? Jeśli to jest jej piekło, to piekło, w które wierzy Ewelina, — choć jest nieświadoma, — w które wierzy ów ksiądz — choć jest takim mędrcem!...
Nad ranem, gdy blade światło dzienne zaczęło się wciskać przez szparę w firankach, podniecenie moje znikło. Zarzuciłem szlafrok i powróciłem do pokoju Eweliny, usiadłem przy jej łóżku, nie budząc jej i, oparty o krawędź, patrzyłem wśród zmierzchu porannego, na delikatne jej rysy, pogrążone w śnie spokojnym, na szczupłą szyję, dokoła której owijał się ciężki warkocz jasnych włosów; na rękę taką drobną w kostce, na te wszystkie oznaki wdzięku subtelnego, niemal kruchego. I, wobec tego słodkiego śpiącego dziecka, owładnęło mną z potężną siłą inne uczucie. Powiedziałem sobie, że śród tego za-