Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mętu w mojem życiu uczuciowem i umysłowem, pozostaje mi jeszcze obowiązek i że, spełniając go, mogę czynić, jeśli nie zupełnie dobrze, to przynajmniej nie tak źle. Obowiązek ten polega na odzyskaniu panowania nad sobą i oszczędzaniu żony — bo ostatecznie jakiekolwiek są moje winy względem niej w przeszłości, winy te należą do przeszłości, teraz zaś Ewelina jest moją żoną, to jest istotą, która mnie wzięła za podporę i której poprzysiągłem opiekę; winienem zatem oszczędzać jej wszelkiego oddziaływania podobnych napadów szału, jaki mnie nawiedził w ciągu tej strasznej nocy. Muszę się uspokoić, wypełnić przynajmniej tę rolę, do której jestem zdolny, a która streszcza się w skromnem, lecz dobitnem określeniu: głowy rodziny. Poślubiając ją postąpiłem źle, bardzo źle, gorzej niż źle, występnie. Jestem za to ukarany strasznemi katuszami moralnemi, i to jest sprawiedliwe. Niesprawiedliwością jednak jest, żeby Ewelina, będąc bez żadnej winy, cierpiała za moje błędy, albo — waham się zawsze wypisać te wyrazy, gdy chodzi o „biedną Antkę“ — za winy matki.
Nie będzie cierpiała. Postanowiłem oczyścić swoje serce, przezwyciężyć się nareszcie, jak żądał ksiądz: „Powinieneś pan wymazać przeszłość nietylko w czynach, ale i w duszy... Trzeba się rozstać, nietylko z żalem, ale prawie i że wspomnieniami...” Te to wspomnienia właśnie, które mnie prześladują, powinienem zabić. Muszę pożegnać się nazawsze z pa-