Strona:PL P Bourget Widmo.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

go, pojęcie odpowiedzialności, i wzmaga się coraz bardziej. Czuję się odpowiedzialnym wobec niej. Mam wyrzuty sumienia.
Jakież były dotkliwe tej nocy i jakże mnie dręczyły! Jak silnie odczuwałem to, co stanowi nieodwołalną nędzę naszego małżeństwa! Gdybym nawet odnalazł w objęciach Eweliny całe upojenie, jakiego zaznawałem już niegdyś, gdybym urzeczywistnił w pożyciu z nią ów program męża-przyjaciela, o którym marzyłem przez chwilę, to i wówczas jeszcze pozostałoby faktem, że jestem skazany żyć przy niej, kłamiąc nieustannie! Cokolwiekbądź zajdzie, między nami stać zawsze będzie ów fakt nieodwołalny, a ja nie mogę się zdobyć na to, żeby go przemilczeć zupełnie, ani żeby jej powiedzieć. Pozostanie zawsze to, że, obudziwszy w niej miłość, biorące jej serce i życie, pozbawiłem ją nazawsze możności spotkania człowieka, który byłby prawdziwie godny tej wiary, na jaką ja nie zasługuję. Jak ja znów tej nocy odczułem, że na nią nie zasługuję! Jak żywo przypomniałem sobie rozmowę z księdzem Fronteau i jego dziwne, prorocze słowa: „za które zostałbyś pan kiedyś strasznie ukarany!...”
Wicher wył ciągle, jęk morza nie ustawał. Ja ciągle nasłuchywałem. Ewelina spała spokojnie. Nie wiedziała nic o burzy, szalejącej na dworze, ani o tej, która rozszalała się we mnie. Zestrój zamętu żywiołów z zamętem w mojej duszy był taki zupełny, w śnie nieświadomym Eweliny obok mego dręcząceg czuwania tkwił taki symbol naszego całego życia,