Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z salonu, schwyciła rękę ukochanego i głosem drżącym od wruszenia uczyniła mu łagodną wymówkę:
— Jakże ty mogłeś odejść wczoraj, nie pożegnawszy się ze mną?
— Ależ Klaudyusz naglił mnie tak bardzo — odparł Ireneusz, rumieniąc się i ściskając rękę młodej dziewczyny, która nie dała jednak wiary ani temu usprawiedliwieniu się, ani nieszczerym pieszczotom.
Usunęła rękę z jego uścisku i smutnie potrząsając głową, z widocznym wysiłkiem odparła:
— Nie jesteś już dla mnie takim jak dawniej byłeś. Jakże to dawno nie napisałeś dla mnie ani jednego wierszyka.
— A! więc i ty sądzisz, że wiersze można tworzyć na obstalunek? — zawołał młody poeta z widocznem rozdrażnieniem, będącem niezawodną oznaką gasnącego uczucia.
Gniewała go tak wstrętna człowiekowi konieczność przymusowego kochania, przeciw któremu serce bunt podnosi.
Kobieta, skoro instynktem odgadnie, że przestaje być ukochaną, wnet — ogarniając wzrokiem całą głąb swego nieszczęścia pragnąc wszelkiemi siłami powrócić do bezpowrotnie minionej przeszłości — zaczyna stawiać wymagania skromne i błahe na pozór, lecz dotkliwem jest dla konia zbyt