Strona:PL P Bourget Kłamstwa.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lenia i opierał głowę o suknię swej pani, która tak dalej mówiła sama do siebie:
— Z tem wszystkiem, stanowi on wcale niezłą partyę... Mam prawo myśleć o tem teraz, kiedy nie sprzeciwiałam się dawniej. Rózia, wyszedłszy za niego, nie będzie potrzebowała pracować tak ciężko jak ja. Aż litość bierze patrzeć, jak dziewczyna niszczy swe śliczne rączki cerowaniem tej bielizny...
I machinalnie, jako gospodyni przywykła do nieustannego krzątania się, układała chustki do nosa.
A przytem wyobrażam sobie jak się zdziwi, gdy mu powiem, że Rózia ma posag!...
Przezorna matka, z niewielkiej pensyi męża zdołała grosz po groszu, zebrać piętnaście tysięcy franków, które bez jego wiedzy oddała na procent, jako posag dla córek. Uśmiechała się sama do siebie, natężała słuch z widocznym niepokojem:
— O czem oni rozmawiają z sobą?
Pani Offarel wiedziała, że córka jej kocha Ireneusza, ale nie domyślała się nawet, że młodzi ludzie wyznali już sobie swe uczucia. Jakieżby było jej zdziwienie, gdyby dowiedziała się, że jej córka nieraz już zamieniała gorące uściski z młodym człowiekiem i że teraz, zaledwie matka wyszła