Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Do pittejskiej Trezeny[1] wóz wygnańca zmierza
I zatoki korynckiej przebywa nadbrzeża.
Wtem podniosło się morze, a wielki wód nawał
Postać góry przybierać i wzdymać się zdawał.
Rozstąpiły się nagle ryczące przestworza,
A groźny swym wyglądem byk wyskoczył z morza;
Piersią nad wodę wyższy, z otwartego pyska
I nozdrzami część morza na powietrze tryska.
Pobledli towarzysze: ja, od trwogi wolny,
Innych prócz trosk wygnania czuć nie byłem zdolny
Wtem zlękłe, pędzą oślep aż nad morskie tonie,
Stawiając w górę uszy i parskając, konie;
Lecą z rozpędem w przepaść po skalistej ziemi.
Ja silę się wędzidły władać spienionemi,
Wtył przechylony, lejce potężniem wyprężył;
I byłbym pewnie wściekłość rumaków zwyciężył,
Ale koło, na wartkiej kręcące się osi,
Na pniu pęka, a rozpęd kawałki roznosi.
Spadam z wozu; wtem, jak mnie lejce zakręciły,
Wnętrze snuć się poczęło, na pniu więznąć żyły;
Część członków wloką lejce, część w drodze została,
Kości strzaskane chrzęszczą, duch uchodzi z ciała,
Co dla oka potworną jedną było raną.
Czyż twoja boleść z moją może być zrównaną?
O nimfo! ciemne kraje widziałem po zgonie,
Rozgrzałem ranne ciało w czarnym Flegelonie;
I gdyby mię syn Feba z grobu nie ocucił,
Jużbym nigdy, przenigdy do życia nie wrócił.

  1. »Pittejska Trezena« — miasto Pitteusza w Argolis, gdzie się wychował Hippolit u swojej babki Etry.