Strona:PL Owidiusz - Przemiany.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale mocnemi zioly i sztuką Peona
Zaledwiem je odzyskał wbrew woli Plutona.
Nie chcąc, abym gniew jego jątrzył mym widokiem,
Nieprzejrzanym mię Cyntja okryła obłokiem.
W nim gdy postać mą zmieni i lat mi przyczyni,
W Delos mię mieć, czy w Krecie, waha się bogini.
Nakoniec w tych mi stronach[1] wyznacza siedlisko,
A chcąc wszelki ślad zakryć, zmienia mi nazwisko
I tak rzecze łaskawie bogini życzliwa:
»Niech się odtąd Hippolit Wirbjusem nazywa«.
Odtąd mieszkam w tym gaju, a łaską bogini
Wszedłszy w rząd mniejszych bożków, strzegę jej świątyni«.
Obcy smutek Egerji żalu nie ulżywa
I leżąc u stóp góry, łzami się rozpływa,
Aż siostra Feba, patrząc na wdowę zbolałą,
W zdrój ją żywy roztopi, rozrzedziwszy ciało.


LVI. Cypus.

Niesłychanego Cypus doznał zadumienia,
Ujrzawszy swoje rogi w zwierciedle strumienia.
Sięga ręką, mniemając, że go widok myli.
Co widział, tego dotknął. On w tej właśnie chwili
Powracał do ojczyzny, pogromiwszy wrogi.
Już przekonany, wierzy w swe na głowie rogi
I wzniósłszy oczy w niebo, tak z zapałem powie:
»Nie wiem, co zwiastujecie przez ten cud, bogowie!
Jeśli dobre, niech radość Rzym cały ogarnie;
Jeśli złe, niechaj tylko ja sam zginę marnie!«

  1. T. j. w gaju arycyjskiej Dyany.