Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bardzo duże, grube, ze zwisającym brzuchem, opierało się na grubych, jak słupy, nogach. Głowa jego o małych oczkach i uszkach miała pysk olbrzymi, okrągło zakończony, uzbrojony w dwa krzywe, wystające kły.
Grzęznąc po kolana w rozmiękłej ziemi i klepiąc się krótkim ogonem, z chrząkaniem szło ku krzakom.
Zwierzę wyrywało je z korzeniami i, niby miękkie siano, chrupało najgrubsze pędy.
Sapało przytem i parskało.
Najadłszy się, zwierz rozwarł paszczę, ukazując wszystkie kły, i ryknął tak głośno, że aż Łobuz przysiadł, chcąc się zerwać do lotu.
Na ten ryk z wody wynurzyło się z dziesięć takich samych potworów.
Bociek zobaczył wśród nich większe, mniejsze i zupełnie małe zwierzęta.
Wszystko to wyszło na brzeg i rozproszyło się po krzakach, wyrywając i tratując trawę i młodą porośl.
Były to hipopotamy, należące do największych zwierząt Afryki, a ważące nieraz aż dwa tysiące kilogramów.
Łobuz uważał je narazie za niebezpieczne potwory.