Przejdź do zawartości

Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pomyślał nasz podróżnik, coraz bardziej zdumiony.
Tak, Łobuz, nie obznajmiwszy się jeszcze z krajem, przypadkowo usiadł na wygrzewającym się na słońcu krokodylu.
Gdy porządnie dziobnął gada w grzbiet, łapiąc pijawkę, zabolało to krokodyla, więc rzucił się do ucieczki.
Teraz pływał wpobliżu, wystawiwszy ponad wodą długą, zębatą paszczę i poruszał gałkami złych, żółtych oczu.
Przyjrzawszy się ostrym, trójkątnym kłom gada, Łobuz odleciał dalej i dla większego bezpieczeństwa usiadł na suchej gałęzi baobabu.
Mógł stąd widzieć duży kawał brzegu i część dżungli.
Stojąc na konarze suchego drzewa, zauważył, że na pionie ciągnie się jakgdyby gruby sznur z gliny.
Zaciekawiony zaczął odłupywać go i odbijać od suchej kory.
Jakież było zdumienie naszego boćka, gdy przekonał się, że wnętrze sznura było wypełnione małemi, szaremi istotkami.
Łobuz odrazu poczuł smaczną zdobycz.