Strona:PL Ossendowski - Daleka podróż boćka.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Widział płynące w różne strony okręty, buchające dymem z kominów.
Spotykał je jednak rzadko, a gdy znalazł się daleko od brzegu, nie dostrzegł już ani jednego.
Pod sobą widział tylko morze, a boćkowi się zdawało, iż nie miało ono ani początku, ani końca.
Przeraził się biedny samotnik — bociek!
Czy wytrzyma taki lot niedawno zagojone skrzydło?
Uspokajało i pocieszało go jedynie to, że wiatr dął równomiernie i niósł go szybko naprzód.
Nie nużył Łobuza ten długi lot na rozpostartych skrzydłach, które tętniły mu i grały pod nieustającym podmuchem wiatru.
Około południa pogoda się nagle popsuła.
Słońce ukryło się za gęstemi, żółtemi obłokami. Wiatr się zmienił i, wzmagając się z minuty na minutę, znosił ptaka ku zachodowi.
Bociek machnął skrzydłami kilka razy, próbując walczyć z niepomyślnym wiatrem, lecz przekonał się na-