Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się — w Marku Aureliuszu. Byli już wówczas tacy, którzy utrzymywali, że miłość to niebezpieczna, ku «zakrętnym szlakom ducha» i «błękitom abstrakcyi» wiodąca. Były już i wówczas w gronie krewnych i znajomych umysły trzeźwe, które ojca naszego otrzegały przed oplątującą nas fantastyczną przędzą «kultów i idei». Lecz zdarzyło się, że ojciec nasz sam uderzał czołem przed tą cnotą rzymską, która u Appijskiej drogi, na grobowcu Trazeuszowego rodu, wyryła napis: «Woleli żyć krótko, niż sromotnie». Więc pobłażliwie słuchając ostrzeżeń, dłonie na głowach naszych składał, nie tylko na miłość naszą dla cnotliwego stoika pozwalając, lecz ten kierunek, który młode serca brały, błogosławiąc. Otóż ja i mój brat bez przeszkody kochaliśmy się w Marku Aureliuszu, a Marek Aureliusz miał wierzchowca ulubionego, z imieniem Avis. Imię to daliśmy lotnonogiemu zwierzęciu, na którym w jakąś noc księżycową, srebrzystą i wonną, Adaś od ganku krasowieckiego odjeżdżał, aby nie powrócić nigdy. — A teraz ja mam Avisa — ptaka.
Ja i mój Avis lecieliśmy w pole, w gładkie, jasne, wolne pole, z jednej strony półokręgiem lasu, jak wyzębioną ścianą twierdzy objęte, a z innych bezbrzeżne łożysko rozkładające pod rzęsiste deszcze kłosów. Co półkolistą błyskawicę stalowe sierpy wyrzucą, to posypią się na złożysko deszcze kłosów zmieszanych z kwiatami, a w powietrzu szeroko rozlewa się szeleszczący szmer upadającej na ziemię słomy. Jakby pokorna i miłosna rozmowa kłosów i kwiatów z ziemią.
Ja i Avis lecimy przez te pola wielkie, przez gorąco słoneczne, przez deszcze kwieciste i szmery kłosiste, z drogi na drogę, z łanu na łan, tu i owdzie stając, rozmawiając i znowu dalej, dalej, w złocie, w pogodzie, w swobodzie. Gorąco aż piecze, skry sypią się z powietrza, z nieba kapie żar. «Do lasu, Avisie!» O, jak on wybornie rozumie, co to znaczy i którędy z każdego punktu najbliżej! Dokoła łanu Budników, brzegiem Dąbrowy Dobrzyńskich... Ależ prawda! nie masz przecie, kuzynie, ani cienia pojęcia o tem, co to takiego: Budnicy i kto to taki: Dobrzyńscy. Opowiem kiedy-