Przejdź do zawartości

Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kolwiek, a tymczasem wyobraź sobie tylko, że jest to taka ameba społeczna, szczególna i zawiła, bo złożona z mnóstwa dusz najautentyczniej ludzkich, a przez usta moje prosząca cię, kuzynie, o równouprawnienie z tą amebą, która stanowi przedmiot twoich przyrodniczych badań. Ale o tem tylko en passant.
Łan Budników okrążając, mówię do Avisa: «Wolniej!» i głośno wołam: Boże dopomóż! bo z nad kłosistej gęstwiny prostują się wysmukłe dziewczęta mazurskie i, w silnych rękach wznosząc nad głowy naręcza zżętych kłosów, obracają ku mnie twarze, rozkwitające perłami szerokich uśmiechów.
Po łanie, razem z szelestem słomy, toczy się cichym grzmotem chóralna odpowiedź: «Boże zapłać!» tu i owdzie brzmią chromatyczne gamy śmiechów, a z cienia gruszy, rosnącej na miedzy, wychyla się ku mnie twarz przedziwna, drobna, okrągła twarz starca, z głębokich jak otchłanie orbit patrząca oczyma, nalanemi stuletnią mądrością i dwudziestoletnim blaskiem. Pomiędzy mną zwolna jadącą, a tą twarzą wychylającą się z cienia gruszy, powstaje rozmowa, z której, kuzynie, ani słowa nie zrozumiesz, którą jednak dosłownie powtarzam tu, w kształcie — rebusa.
Głos z pod gruszy, stary, lecz silny, woła: — «Dokąd to Bóg prowadzi?» — «Na Zamczysko!» odpowiadam. — «Cha, cha, cha! kunigasów zobaczyć?» — «I Bojarosów także!» — «A może i króle polskie?» — «Najwięcej! ale co tam u Wołodkiewiczów słychać?» — «Febra ich jeszcze martwi» — «Pan doktór z Narwi mówił, że wyzdrowieją!» — «Nie wiedzą prorocy, co w boskiej mocy!» — «Niech pan Dobrzyński w cień się chowa, bo spieka!» — «Niech panią Bóg prowadzi!»
Leć, Avisie! Brzegiem, brzegiem Dąbrowy Dobrzyńskich ja i mój Avis poddajemy czoła pasmom cieni, spływających od dębów-królów, których majestaty pozwalają mijającym je wzrokom bujać po wesołych, majowych murawach, aż nagle czyni się nam zupełnie cienisto, bardzo świeżo i łagodnie wonno. Wpadliśmy w pełny las, ostąpiły nas drzewa gatunków rozmaitych, opłynęła zieloność odcieni niezliczonych,