Strona:PL Orzeszkowa+Garbowski-Ad astra Dwugłos.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Przed gankiem krasowieckiego domu, przed takim dużym głęboki gankiem na potężnych filarach, z których teraz patrzą setki szeroko otwartych oczu powojowych, siadłam na swój mały wózek polowy i, wziąwszy do rąk lejce, zawołałam: leć, Avisie! — Avis to mój ulubiony koń.
Sportsmanką nie jestem. Nie miałam nigdy czasu ani ochoty do ćwiczenia się w sztukach zręczności fizycznej; konno nawet nie jeżdżę i tylko — powozić umiem, ale to już czynię z maestrią, któraby mię przed najpierwszym w świecie sportsmanem na wstyd nie wystawiła. Szczególniej umiem i lubię powozić samą siebie, swoim Avisem.
Mój Avis, to zwierzę piękne i rozumne, pół-krwi Anglik złoto-gniady, tak do mnie przywiązany, że gdy mię zdala zobaczy, z radości parska, a gdy u wózka bieży, kieruję go nie lejcami, lecz słowami, nawet skalą głosu, którym je wymawiam.
«Leć, Avisie!» Biedz zaczyna szybko i równo, równo, ze szczupłem ciałem wydłużonem i z łagodnem półkolem wdzięcznie zgiętej szyi. «Prędzej, Avisie!» Podwaja biegu i, jak naciągnięta struna wydłużony, zda się, że ziemi nie dotyka, leci, ale tak lekko, że pod kopytami żaden kamyk nie stuknie i tylko zioła przydrożne, jakby napadem hołdu zdjęte, kłaniają się nam rozkwitłemi głowy. «Stój, Avisie!» Staje jak Tryton z bronzu wykuty i gdy odchodzę, ściga mię oczyma, które w biegu ogniem zaszły, rozwiera szeroko nozdrza, z których ogień buchać się zdaje i, choć długo nie wracam, stoi wciąż, aby, zdala ujrzawszy mię, gdy wracam, zadrgać na całej skórze, uszyma zastrzydz, uprzężą zadzwonić i wdzięcznie zgiętem kopytem parę razy na znak radości głośno o ziemię uderzyć.
Dlaczego na imię mu: Avis? Dawna to historya. Dawno temu — o, tęskne i święte wspomnienie! — gdy niedorosłą jeszcze dziewczynką, z bratem dużo starszym, w ogrodzie krasowieckim lub w zaciszach puszczy, książki rozmaite czytywałam, zdarzyło się, że oboje, ja i mój brat, zakochaliśmy